Info
Jestem Tomasz z Kołobrzegu. Od 2009 roku przejechałem na rowerze 14181.48 kilometrów. Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad8 - 0
- 2024, Październik3 - 0
- 2024, Wrzesień5 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec2 - 0
- 2024, Czerwiec7 - 0
- 2024, Maj3 - 0
- 2024, Kwiecień5 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty3 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień2 - 0
- 2023, Listopad3 - 0
- 2023, Październik4 - 0
- 2023, Wrzesień4 - 0
- 2023, Sierpień4 - 0
- 2023, Lipiec4 - 0
- 2023, Czerwiec4 - 0
- 2023, Maj6 - 0
- 2023, Kwiecień3 - 0
- 2023, Marzec6 - 0
- 2023, Luty5 - 0
- 2023, Styczeń5 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad1 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień5 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec1 - 0
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień5 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2022, Luty1 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień2 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik6 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień5 - 0
- 2021, Lipiec8 - 0
- 2021, Czerwiec9 - 0
- 2021, Maj10 - 2
- 2021, Kwiecień9 - 0
- 2021, Marzec3 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień8 - 2
- 2020, Listopad4 - 0
- 2020, Październik6 - 0
- 2020, Wrzesień7 - 0
- 2020, Sierpień7 - 0
- 2020, Lipiec6 - 0
- 2020, Czerwiec10 - 2
- 2020, Maj1 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Sierpień1 - 0
- 2019, Lipiec1 - 0
- 2019, Czerwiec2 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik9 - 0
- 2018, Wrzesień8 - 0
- 2018, Sierpień2 - 0
- 2018, Lipiec1 - 0
- 2018, Czerwiec2 - 0
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień1 - 0
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń2 - 0
- 2017, Sierpień4 - 0
- 2017, Lipiec3 - 0
- 2017, Czerwiec3 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień3 - 0
- 2016, Lipiec1 - 0
- 2016, Czerwiec4 - 0
- 2016, Maj5 - 0
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec7 - 2
- 2016, Luty6 - 0
- 2016, Styczeń6 - 0
- 2015, Grudzień9 - 0
- 2015, Listopad8 - 0
- 2015, Październik8 - 0
- 2015, Wrzesień2 - 0
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2015, Maj2 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń3 - 0
- 2014, Sierpień1 - 0
- 2014, Lipiec2 - 0
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2014, Maj1 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń2 - 0
- 2013, Grudzień2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień1 - 0
- 2013, Sierpień7 - 0
- 2013, Lipiec5 - 0
- 2013, Czerwiec9 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień3 - 0
- 2013, Marzec4 - 1
- 2013, Luty4 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 0
- 2012, Sierpień5 - 0
- 2012, Lipiec6 - 0
- 2012, Czerwiec10 - 0
- 2012, Maj10 - 2
- 2012, Kwiecień11 - 0
- 2012, Marzec6 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Grudzień1 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 0
- 2011, Sierpień8 - 0
- 2011, Lipiec6 - 0
- 2011, Czerwiec4 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Marzec2 - 0
- 2010, Lipiec1 - 0
- 2010, Czerwiec3 - 0
- 2010, Maj3 - 0
- 2010, Kwiecień2 - 0
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Sierpień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec2 - 0
- 2009, Maj5 - 0
- 2009, Kwiecień7 - 0
- 2009, Marzec5 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
>50 km
Dystans całkowity: | 5249.76 km (w terenie 4.50 km; 0.09%) |
Czas w ruchu: | 273:35 |
Średnia prędkość: | 18.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Liczba aktywności: | 72 |
Średnio na aktywność: | 72.91 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 54.55km
- Czas 02:45
- VAVG 19.84km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Karlino - Kołobrzeg
Piątek, 13 października 2023 · dodano: 13.10.2023 | Komentarze 0
Troszkę dziś pokręcone po pograniczu powiatów białogardzkiego, koszalińskiego i kołobrzeskiego. Łącznie 54,5 km ze średnią 19,7 km/h. Trasa trochę planowana, trochę zmieniana w trakcie na spontanie.
Wystartowałem z Karlina, dokąd dostałem się pociągiem. Lubię ruszać z Karlina, bo w kierunku Kołobrzegu można wybrać różne warianty tras. Dziś postanowiłem jechać na wschód od drogi wojewódzkiej. Kawałek za Mierzynem, na granicy powiatów, skończyła się ścieżka rowerowa i dalej trzeba było jechać szosą. W Skoczowie było trochę bruku, ale do Strachomina jechało się bardzo fajnie, tym bardziej, że wiatr wiał w plecy.
W Strachominie zmieniłem pierwotną trasę. Zamiast jechać na Rusowo i Kukinię pojechałem płytówką do Tymienia. Niestety zaczęło lekko padać i deszcz towarzyszył mi już do końca wycieczki. Płytami dojechałem do Tymienia, a dalej szutrem do Śmiechowa. Tam zatrzymałem się przy zabytkowym kościółku zbudowanym na przełomie XIII i XIV wieku, a następnie pojechałem do Gąsek. W Gąskach przerwa na ciepłą zupę przy latarni morskiej, a potem nadmorską R-10 pojechałem do domu. Łącznie wyszło 54,5 km, z czego ok. 35 km przejechałem w deszczu. Mimo to wycieczka udana.
Trasa: Karlino - Brzeźno - Daszewo - Mierzyn - Skoczów - Strachomino - Tymień - Śmiechów - Paprotno - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Wystartowałem z Karlina, dokąd dostałem się pociągiem. Lubię ruszać z Karlina, bo w kierunku Kołobrzegu można wybrać różne warianty tras. Dziś postanowiłem jechać na wschód od drogi wojewódzkiej. Kawałek za Mierzynem, na granicy powiatów, skończyła się ścieżka rowerowa i dalej trzeba było jechać szosą. W Skoczowie było trochę bruku, ale do Strachomina jechało się bardzo fajnie, tym bardziej, że wiatr wiał w plecy.
W Strachominie zmieniłem pierwotną trasę. Zamiast jechać na Rusowo i Kukinię pojechałem płytówką do Tymienia. Niestety zaczęło lekko padać i deszcz towarzyszył mi już do końca wycieczki. Płytami dojechałem do Tymienia, a dalej szutrem do Śmiechowa. Tam zatrzymałem się przy zabytkowym kościółku zbudowanym na przełomie XIII i XIV wieku, a następnie pojechałem do Gąsek. W Gąskach przerwa na ciepłą zupę przy latarni morskiej, a potem nadmorską R-10 pojechałem do domu. Łącznie wyszło 54,5 km, z czego ok. 35 km przejechałem w deszczu. Mimo to wycieczka udana.
Trasa: Karlino - Brzeźno - Daszewo - Mierzyn - Skoczów - Strachomino - Tymień - Śmiechów - Paprotno - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Kategoria >20 km, >50 km, Pociąg, Poza powiat, Samotnie
- DST 79.27km
- Czas 04:05
- VAVG 19.41km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla do Sarbinowa
Piątek, 28 lipca 2023 · dodano: 30.07.2023 | Komentarze 0
Dwa miesiące temu przejechanie 79 km nie byłoby żadnym problemem, ale, że w lipcu zrobiłem sobie dużo luzu od roweru to było trochę ciężarów. Jednak trzeba odbudować formę...
Pierwsza część trasy była dość wymagająca, teren lekko pofałdowany, droga oddalona od morza, do tego od początku narzuciłem sobie dość dobre tempo. Po 30 km w Dobrzycy miałem średnią 21,1 km/h. Przed Dobrzycą zaczęło się trochę podjazdów, to i tempo zaczęło spadać, a i nogi dostały w kość. Od Popowa do Sarbinowa cały czas pod wiatr, na szczęście niezbyt mocny, do tego duży ruch na drodze, szczególnie za Będzinem. Tempo raczej spacerowe. W Sarbinowie chciałem zjeść obiad, ale wszędzie było pełno ludzi, więc odpuściłem.
Przerwę obiadową (około półgodzinną) zrobiłem w Gąskach, niestety nie spodziewałem się tak dużej porcji za całkiem fajną cenę (ehh te paragony grozy - 30 zł za kotlet drobiowy wielkości dużego talerza z frytkami i surówkami nad morzem to prawie jak za darmo), więc po posiłku nawet nie chciało się ruszać dalej, ale jak trzeba to trzeba. Jeszcze szybki fotostop przy latarni, drogą przez las do Ustronia pokonana spokojnie spacerkiem. W Ustroniu oczywiście pełno turystów, więc trzeba było uciekać dalej. W Podczelu zrobiłem jeszcze jeden kilkunastominutowy przystanek na szybką regenerację i końcówka już znowu z przyzwoitym tempem.
Trasa: Kołobrzeg - Sianożęty - Ustronie Morskie - Kukinka - Kukinia - Rusowo - Strachomino - Strzepowo - Dobrzyca - Wierzchomino - Popowo - Ziębrze - Łekno - Będzino - Będzinko - Sarbinowo - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Pierwsza część trasy była dość wymagająca, teren lekko pofałdowany, droga oddalona od morza, do tego od początku narzuciłem sobie dość dobre tempo. Po 30 km w Dobrzycy miałem średnią 21,1 km/h. Przed Dobrzycą zaczęło się trochę podjazdów, to i tempo zaczęło spadać, a i nogi dostały w kość. Od Popowa do Sarbinowa cały czas pod wiatr, na szczęście niezbyt mocny, do tego duży ruch na drodze, szczególnie za Będzinem. Tempo raczej spacerowe. W Sarbinowie chciałem zjeść obiad, ale wszędzie było pełno ludzi, więc odpuściłem.
Przerwę obiadową (około półgodzinną) zrobiłem w Gąskach, niestety nie spodziewałem się tak dużej porcji za całkiem fajną cenę (ehh te paragony grozy - 30 zł za kotlet drobiowy wielkości dużego talerza z frytkami i surówkami nad morzem to prawie jak za darmo), więc po posiłku nawet nie chciało się ruszać dalej, ale jak trzeba to trzeba. Jeszcze szybki fotostop przy latarni, drogą przez las do Ustronia pokonana spokojnie spacerkiem. W Ustroniu oczywiście pełno turystów, więc trzeba było uciekać dalej. W Podczelu zrobiłem jeszcze jeden kilkunastominutowy przystanek na szybką regenerację i końcówka już znowu z przyzwoitym tempem.
Trasa: Kołobrzeg - Sianożęty - Ustronie Morskie - Kukinka - Kukinia - Rusowo - Strachomino - Strzepowo - Dobrzyca - Wierzchomino - Popowo - Ziębrze - Łekno - Będzino - Będzinko - Sarbinowo - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Kategoria >20 km, >50 km, Poza powiat, Samotnie
- DST 51.88km
- Czas 02:43
- VAVG 19.10km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Gąski
Piątek, 16 czerwca 2023 · dodano: 16.06.2023 | Komentarze 0
Dziś pracowałem tylko do 11, więc w południe umówiłem się z chłopakami na wypad do Gąsek. Niestety jednemu koledze coś wypadło, więc pojechaliśmy we dwóch z Kamilem.
Tempo było spokojne, jechaliśmy i rozmawialiśmy. Na trasie Velo Baltica między Kołobrzegiem i Ustroniem Morskim sporo turystów do wyprzedzenia, potem było luźniej. Pogoda dopisywała, w zasadzie całą drogę świeciło słońce. W Gąskach prawie godzinna przerwa przy latarni morskiej i powrót do Kołobrzegu też bez przygód. Na miejscu zajrzeliśmy do zaprzyjaźnionego Parku Rekreacji "Prugar" i wtedy zaczęło trochę padać i grzmieć. Powrót do domu w lekkim deszczu nieco okrężną drogą żeby dokręcić do tysiąca kilometrów w 2023 roku.
TRASA: Kołobrzeg - Sianożęty - Ustronie Morskie - Pleśna - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Tempo było spokojne, jechaliśmy i rozmawialiśmy. Na trasie Velo Baltica między Kołobrzegiem i Ustroniem Morskim sporo turystów do wyprzedzenia, potem było luźniej. Pogoda dopisywała, w zasadzie całą drogę świeciło słońce. W Gąskach prawie godzinna przerwa przy latarni morskiej i powrót do Kołobrzegu też bez przygód. Na miejscu zajrzeliśmy do zaprzyjaźnionego Parku Rekreacji "Prugar" i wtedy zaczęło trochę padać i grzmieć. Powrót do domu w lekkim deszczu nieco okrężną drogą żeby dokręcić do tysiąca kilometrów w 2023 roku.
TRASA: Kołobrzeg - Sianożęty - Ustronie Morskie - Pleśna - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Kategoria >20 km, >50 km, Poza powiat, W towarzystwie
- DST 110.31km
- Czas 06:04
- VAVG 18.18km/h
- VMAX 39.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Na mecz do Niechorza przez Pustkowo
Czwartek, 8 czerwca 2023 · dodano: 12.06.2023 | Komentarze 0
W planie na Boże Ciało już od dawna był wypad na mecz do Niechorza. Szykowała się kilkuosobowa ekipa, ostatecznie pojechał ze mną tylko Marek. Jako, że Marek nigdy jeszcze nie zrobił 100 km, a do Niechorza z Kołobrzegu jest tylko 40 km w jedną stronę postanowiliśmy pojechać trochę dalej, żeby do tej stówki dokręcić. Ostatecznie dotarliśmy do Pustkowa przed Pobierowem.
Wyjechaliśmy ok. 9 rano. Na miejsce zbiórki miałem około 4 km, więc ruszyłem chwilę wcześniej. Jechało się dobrze, tempo było spokojne, dopasowane do możliwości nas obu. Jechaliśmy, rozmawialiśmy. Pierwszy przystanek tradycyjnie na punkcie widokowym na wydmie w Dźwirzynie, kolejny w Mrzeżynie w porcie. Leśny odcinek z Mrzeżyna do Pogorzelicy pokonaliśmy sprawnie, zatrzymując się tylko na chwilę na klifie na punkcie widokowym mniej więcej w połowie drogi. Na stadion w Niechorzu dojechaliśmy ok. 11:30, półtorej godziny przed meczem, mieliśmy więc duży zapas czasu. Przez Niechorze przebiliśmy się bocznymi uliczkami omijając procesję na Boże Ciało (podobnie było godzinę później w drodze powrotnej w Rewalu). Przejechaliśmy przez Rewal, zajrzeliśmy do słynnych ruin kościoła w Trzęsaczu na klifie i dotarliśmy do Pustkowa, gdzie celem wycieczki była replika krzyża z Giewontu. Na stadion wróciliśmy tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego ok. godziny 13.
Wybrzeże Rewalskie pokonało Olimp Gościno 4:1 w meczu IV ligi, w przerwie w knajpce sąsiadującej ze stadionem zjedliśmy obiad i zaraz po meczu ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponownie postój na punkcie widokowym na leśnym odcinku, a później przystanek w Mrzeżynie na lody. W Grzybowie zatrzymaliśmy się na półgodzinną przerwę na coś do picia i analizując ile Markowi brakuje do 100 km do Kołobrzegu pojechaliśmy przez Korzystno. Na granicy Korzystna i Kołobrzegu Marek złapał awarię. Na liczniku miał 98,5 km, a jechać dalej nie mógł. Nie mieliśmy odpowiedniego klucza żeby rower naprawić (poluzował się, prawie odpadł lewy pedał), ale udało się zorganizować narzędzia po kilku telefonach do znajomych. Co prawda straciliśmy na to około godzinę, ale koledze udało się dokręcić brakujący dystans. Oczekując na narzędzia zmierzaliśmy w stronę domu - Marek pieszo prowadząc rower, a ja jadąc tempem pieszego. Ostatecznie Markowi wyszło ok. 100,5 km, a mi 110,3 km. Jego pierwsza, a moja siódma (druga w tym roku) setka w życiu. Mimo problemów pod koniec dzień udany.
Wyjechaliśmy ok. 9 rano. Na miejsce zbiórki miałem około 4 km, więc ruszyłem chwilę wcześniej. Jechało się dobrze, tempo było spokojne, dopasowane do możliwości nas obu. Jechaliśmy, rozmawialiśmy. Pierwszy przystanek tradycyjnie na punkcie widokowym na wydmie w Dźwirzynie, kolejny w Mrzeżynie w porcie. Leśny odcinek z Mrzeżyna do Pogorzelicy pokonaliśmy sprawnie, zatrzymując się tylko na chwilę na klifie na punkcie widokowym mniej więcej w połowie drogi. Na stadion w Niechorzu dojechaliśmy ok. 11:30, półtorej godziny przed meczem, mieliśmy więc duży zapas czasu. Przez Niechorze przebiliśmy się bocznymi uliczkami omijając procesję na Boże Ciało (podobnie było godzinę później w drodze powrotnej w Rewalu). Przejechaliśmy przez Rewal, zajrzeliśmy do słynnych ruin kościoła w Trzęsaczu na klifie i dotarliśmy do Pustkowa, gdzie celem wycieczki była replika krzyża z Giewontu. Na stadion wróciliśmy tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego ok. godziny 13.
Wybrzeże Rewalskie pokonało Olimp Gościno 4:1 w meczu IV ligi, w przerwie w knajpce sąsiadującej ze stadionem zjedliśmy obiad i zaraz po meczu ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponownie postój na punkcie widokowym na leśnym odcinku, a później przystanek w Mrzeżynie na lody. W Grzybowie zatrzymaliśmy się na półgodzinną przerwę na coś do picia i analizując ile Markowi brakuje do 100 km do Kołobrzegu pojechaliśmy przez Korzystno. Na granicy Korzystna i Kołobrzegu Marek złapał awarię. Na liczniku miał 98,5 km, a jechać dalej nie mógł. Nie mieliśmy odpowiedniego klucza żeby rower naprawić (poluzował się, prawie odpadł lewy pedał), ale udało się zorganizować narzędzia po kilku telefonach do znajomych. Co prawda straciliśmy na to około godzinę, ale koledze udało się dokręcić brakujący dystans. Oczekując na narzędzia zmierzaliśmy w stronę domu - Marek pieszo prowadząc rower, a ja jadąc tempem pieszego. Ostatecznie Markowi wyszło ok. 100,5 km, a mi 110,3 km. Jego pierwsza, a moja siódma (druga w tym roku) setka w życiu. Mimo problemów pod koniec dzień udany.
Kategoria >100 km, >20 km, >50 km, Na mecz, Poza powiat, W towarzystwie
- DST 82.18km
- Czas 03:57
- VAVG 20.81km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niechorze
Sobota, 27 maja 2023 · dodano: 30.05.2023 | Komentarze 0
Ostatnio zacząłem łączyć turystykę rowerową z turystyką stadionową. Efektem jest coraz więcej wyjazdów na mecze rowerem. Tak też było w ostatnią sobotę. Do Niechorza początkowo miałem jechać z kolegami samochodem, postawiłem jednak tym razem na rower.
Velo Baltica w okolicach Kołobrzegu jest mi bardzo dobrze znana, więc tym razem postanowiłem, że będzie to typowy wypad z punktu A do punktu B. Celem był Stadion Leśny w Niechorzu, gdzie odbywał się mecz IV ligi pomiędzy Wybrzeżem Rewalskim Rewal i Białymi Sądów. Początek meczu zaplanowany był na godzinę 13:00, mimo to wyruszyłem dość wcześnie, bo już o 9:15. Początkowo towarzyszyć mi miał Marcin, ale ostatecznie pojechał autem, więc ruszyłem w trasę sam.
Sama jazda w dwie strony minęła dość szybko i w zasadzie bez historii, podobnie jak sam mecz, wyraźnie wygrany przez gospodarzy 4:1. W drodze do Niechorza w zasadzie zatrzymałem się cztery razy. Pierwszy przystanek 3-minutowy zrobiłem na punkcie widokowym na wydmie w Dźwirzynie, później dwie krótkie przerwy w Mrzeżynie (jedna pod sklepem na zakupy, druga w porcie na mały posiłek). Ostatni przystanek zrobiłem tuż przed Pogorzelicą, głównie po to, żeby wysypać kamyczki z butów, które powpadały podczas jazdy szutrową drogą przez las. Na stadionie zameldowałem się ok. 11:30, chwilę później przyjechali koledzy samochodem i zrobiliśmy sobie mały spacer piechotą na plażę.
Po meczu od razu ruszyłem w drogę powrotną. Była godzina 15, a ja planowałem o 18 obejrzeć jeszcze jeden mecz już w Kołobrzegu, po odstawieniu roweru do domu. Tempo z powrotem było niemal równie dobre. Mały przystanek na coś słodkiego zrobiłem w Rogowie nad jeziorem, a potem drugi znowu na wydmie w Dźwirzynie. W domu byłem o 17:25, więc na drugi mecz też zdążyłem.
Trasa: Kołobrzeg - Grzybowo - Dźwirzyno - Rogowo - Mrzeżyno - Pogorzelica - Niechorze, powrót tak samo.
Velo Baltica w okolicach Kołobrzegu jest mi bardzo dobrze znana, więc tym razem postanowiłem, że będzie to typowy wypad z punktu A do punktu B. Celem był Stadion Leśny w Niechorzu, gdzie odbywał się mecz IV ligi pomiędzy Wybrzeżem Rewalskim Rewal i Białymi Sądów. Początek meczu zaplanowany był na godzinę 13:00, mimo to wyruszyłem dość wcześnie, bo już o 9:15. Początkowo towarzyszyć mi miał Marcin, ale ostatecznie pojechał autem, więc ruszyłem w trasę sam.
Sama jazda w dwie strony minęła dość szybko i w zasadzie bez historii, podobnie jak sam mecz, wyraźnie wygrany przez gospodarzy 4:1. W drodze do Niechorza w zasadzie zatrzymałem się cztery razy. Pierwszy przystanek 3-minutowy zrobiłem na punkcie widokowym na wydmie w Dźwirzynie, później dwie krótkie przerwy w Mrzeżynie (jedna pod sklepem na zakupy, druga w porcie na mały posiłek). Ostatni przystanek zrobiłem tuż przed Pogorzelicą, głównie po to, żeby wysypać kamyczki z butów, które powpadały podczas jazdy szutrową drogą przez las. Na stadionie zameldowałem się ok. 11:30, chwilę później przyjechali koledzy samochodem i zrobiliśmy sobie mały spacer piechotą na plażę.
Po meczu od razu ruszyłem w drogę powrotną. Była godzina 15, a ja planowałem o 18 obejrzeć jeszcze jeden mecz już w Kołobrzegu, po odstawieniu roweru do domu. Tempo z powrotem było niemal równie dobre. Mały przystanek na coś słodkiego zrobiłem w Rogowie nad jeziorem, a potem drugi znowu na wydmie w Dźwirzynie. W domu byłem o 17:25, więc na drugi mecz też zdążyłem.
Trasa: Kołobrzeg - Grzybowo - Dźwirzyno - Rogowo - Mrzeżyno - Pogorzelica - Niechorze, powrót tak samo.
Kategoria >50 km, >20 km, Na mecz, Poza powiat, Samotnie
- DST 61.43km
- Czas 03:07
- VAVG 19.71km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Czaplinka na mecz B Klasy
Niedziela, 7 maja 2023 · dodano: 08.05.2023 | Komentarze 0
Ten wypad zaplanowany był już kilka tygodni temu, choć trasa ulegała modyfikacjom w zasadzie do ostatniego dnia. Cel jednak się nie zmieniał. Chciałem zobaczyć w akcji drużynę piłkarską Drzewiarza Krosino, która dzięki swoim wynikom w tym sezonie śmiało może rywalizować o miano jednej z najsłabszych drużyn w Polsce. Wyłączając dwa walkowery (jedna porażka i jedna wygrana) zespół w sześciu meczach strzelił jedną, a stracił aż 87 bramek.
Początkowo planowałem krótki dojazd z Grzmiącej, następnie punkt startowy przesunąłem na Szczecinek. Po analizie rozkładu jazdy pociągów postanowiłem jednak ruszyć z Czaplinka, dzięki czemu dopisałem do swojej listy zaliczeń 70-tą gminę - właśnie Czaplinek.
Długa, prawie 3-godzinna podróż pociągiem do Czaplinka zakończyła się o godzinie 10:16 i wtedy ruszyłem na właściwą trasę. Najpierw zajrzałem nad jezioro Drawsko, wzdłuż którego na terenie miasta prowadzi wygodna droga rowerowa. Czas jednak gonił, mecz rozpoczynał się o 13, a do przejechania miałem ok. 45 km. Z Czaplinka wyjechałem drogą wojewódzką 171 w kierunku Barwic. Przez moment nawet zastanawiałem się czy całego odcinka do Barwic nie pokonać właśnie tą drogą, ale zniechęcił mnie dość duży ruch samochodowy, co, w połączeniu z przeciwnym wiatrem na pewno nie było przyjemne. Po kilku kilometrach i minięciu miejscowości Sikory zjechałem więc z głównej drogi w powiatową trasę prowadzącą do Połczyna Zdroju. W wiosce Czarne Wielkie było trochę bruku, ale ogólnie nawierzchnia była asfaltowa, choć miejscami niezbyt dobrej jakości z mnóstwem dziur. Teren na pojezierzach też nie jest płaski, więc na zmianę miałem podjazdy i zjazdy - pierwsze mocno spowalniały (jechałem przecież cały czas pod wiatr), drugie mocno przyspieszały, więc trzeba było mocno skupić się na omijaniu dziur.
W miejscowości Stare Gonne na skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Barwice. Nawierzchnia odrobinę się poprawiła, w lesie też trochę mniej wiało, więc nie jechało się źle, szczególnie za miejscowością Chłopowo, gdzie pojawił się fajny równy asfalt, a droga przez 3 kilometry prowadziła w dół. Prędkość na tym odcinku praktycznie nie spadała poniżej 35 km/h. Zakładałem, że do Barwic dojadę około 12, a na Orlenie w tym mieście zameldowałem się o 12:10. Tam szybkie zakupy i przerwa na hotdoga, po czym ruszyłem na 13-kilometrowy odcinek do Krosina. Do Sulikowa było trochę górek, w dodatku po kilkunastu minutach przerwy znów musiałem rozruszać nogi, więc było trochę ciężko. Potem już jednak bez problemu dojechałem do Krosina, na boisko dotarłem spóźniony 10 minut.
Sam mecz był dokładnie taki, jakiego się spodziewałem. Gospodarze podejmowali wicelidera z Gwdy Wielkiej, w dodatku grali w osłabionym 9-osobowym składzie i zdecydowanie przegrali aż 1:18. Po meczu chciałem zajrzeć do miejscowego sklepu, ale był zamknięty, więc pojechałem spokojnym tempem do Grzmiącej. Spieszyć się nie musiałem, przede mną było 9 km jazdy, a do pociągu miałem półtorej godziny. W Grzmiącej podjechałem do sklepu i ostatnią godzinę spędziłem na peronie czekając na pociąg.
TRASA: Czaplinek - Sikory - Czarne Wielkie - Stare Gonne - Chłopowo - Gwiazdowo - Parchlino - Przybkowo - Barwice - Sulikowo - Białowąs - Krosino - Sucha - Grzmiąca
Początkowo planowałem krótki dojazd z Grzmiącej, następnie punkt startowy przesunąłem na Szczecinek. Po analizie rozkładu jazdy pociągów postanowiłem jednak ruszyć z Czaplinka, dzięki czemu dopisałem do swojej listy zaliczeń 70-tą gminę - właśnie Czaplinek.
Długa, prawie 3-godzinna podróż pociągiem do Czaplinka zakończyła się o godzinie 10:16 i wtedy ruszyłem na właściwą trasę. Najpierw zajrzałem nad jezioro Drawsko, wzdłuż którego na terenie miasta prowadzi wygodna droga rowerowa. Czas jednak gonił, mecz rozpoczynał się o 13, a do przejechania miałem ok. 45 km. Z Czaplinka wyjechałem drogą wojewódzką 171 w kierunku Barwic. Przez moment nawet zastanawiałem się czy całego odcinka do Barwic nie pokonać właśnie tą drogą, ale zniechęcił mnie dość duży ruch samochodowy, co, w połączeniu z przeciwnym wiatrem na pewno nie było przyjemne. Po kilku kilometrach i minięciu miejscowości Sikory zjechałem więc z głównej drogi w powiatową trasę prowadzącą do Połczyna Zdroju. W wiosce Czarne Wielkie było trochę bruku, ale ogólnie nawierzchnia była asfaltowa, choć miejscami niezbyt dobrej jakości z mnóstwem dziur. Teren na pojezierzach też nie jest płaski, więc na zmianę miałem podjazdy i zjazdy - pierwsze mocno spowalniały (jechałem przecież cały czas pod wiatr), drugie mocno przyspieszały, więc trzeba było mocno skupić się na omijaniu dziur.
W miejscowości Stare Gonne na skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Barwice. Nawierzchnia odrobinę się poprawiła, w lesie też trochę mniej wiało, więc nie jechało się źle, szczególnie za miejscowością Chłopowo, gdzie pojawił się fajny równy asfalt, a droga przez 3 kilometry prowadziła w dół. Prędkość na tym odcinku praktycznie nie spadała poniżej 35 km/h. Zakładałem, że do Barwic dojadę około 12, a na Orlenie w tym mieście zameldowałem się o 12:10. Tam szybkie zakupy i przerwa na hotdoga, po czym ruszyłem na 13-kilometrowy odcinek do Krosina. Do Sulikowa było trochę górek, w dodatku po kilkunastu minutach przerwy znów musiałem rozruszać nogi, więc było trochę ciężko. Potem już jednak bez problemu dojechałem do Krosina, na boisko dotarłem spóźniony 10 minut.
Sam mecz był dokładnie taki, jakiego się spodziewałem. Gospodarze podejmowali wicelidera z Gwdy Wielkiej, w dodatku grali w osłabionym 9-osobowym składzie i zdecydowanie przegrali aż 1:18. Po meczu chciałem zajrzeć do miejscowego sklepu, ale był zamknięty, więc pojechałem spokojnym tempem do Grzmiącej. Spieszyć się nie musiałem, przede mną było 9 km jazdy, a do pociągu miałem półtorej godziny. W Grzmiącej podjechałem do sklepu i ostatnią godzinę spędziłem na peronie czekając na pociąg.
TRASA: Czaplinek - Sikory - Czarne Wielkie - Stare Gonne - Chłopowo - Gwiazdowo - Parchlino - Przybkowo - Barwice - Sulikowo - Białowąs - Krosino - Sucha - Grzmiąca
Kategoria >50 km, >20 km, Gminobranie, Na mecz, Pociąg, Poza powiat, Samotnie
- DST 80.24km
- Czas 03:59
- VAVG 20.14km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wężykiem do domu
Poniedziałek, 1 maja 2023 · dodano: 06.05.2023 | Komentarze 0
Po co jechać prosto do celu, skoro można pojechać okrężną drogą? Tym razem postanowiłem pojechać pociągiem do Białogardu, skąd do Kołobrzegu wróciłem... wężykiem. Zdecydowana większość trasy była mi już znana z poprzednich lat, ale w całości pokonałem ją po raz pierwszy.
Wiele razy przed tym wyjazdem zmieniałem plany. Ostatecznie postanowiłem dłużej pospać wykorzystując wolny dzień i dopiero przed godziną 12 wsiadłem do pociągu jadącego do Białogardu. W pociągu konduktor trochę kręcił nosem, bo rowerów było osiem, a miejsc im przypisanych tylko dwa, w dodatku miałem bilet miniturystyczny, ale nie miałem dokupionego do niego biletu na rower. W końcu jednak taki bilet mi sprzedał i pojechałem.
Do Białogardu dotarłem o 12:30 i najpierw podjechałem na Stare Miasto, zrobiłem parę fotek i wyruszyłem na moją trasę. Pierwszy etap prowadził do Karlina, do którego pojechałem drogą na zachód od Parsęty. Jeszcze w Białogardzie przekroczyłem ją tego dnia po raz pierwszy (z czterech). Początkowo jechałem drogą w kierunku Sławoborza, minąłem Łęczynko i Żabiniec, a następnie skręciłem w prawo na Nasutowo. Od tej pory jechałem nowym odcinkiem drogi rowerowej, która m.in. prowadziła mnie groblą między stawami w Kamosowie. Za Nasutowem były Garnki, skąd już tylko 5 km do Karlina. Jechało się bardzo dobrze.
W Karlinie zajrzałem na promenadę nad rzeką Radew, a następnie zrobiłem sobie mały przystanek na stacji benzynowej na małe zakupy. Na liczniku miałem przejechane 27 km. Podczas postoju zjadłem batona i drogą rowerową wzdłuż drogi wojewódzkiej 163, a następnie drogi powiatowej przez Brzeźno, Daszewo i Mierzyn dotarłem do granicy powiatu kołobrzeskiego. Niestety, na granicy powiatów droga rowerowa skończyła się, podobno jest plan samorządu do jej kontynuacji, ale na to musimy jeszcze poczekać.
We Wrzosowie zajrzałem na boisko piłkarskie, następnie przeciąłem DW 163 i po raz trzeci tego dnia (drugi był w Karlinie) przekroczyłem most na Parsęcie, bijąc przy okazji rekord prędkości tego wyjazdu. Za mostem była mała wspinaczka do Kłopotowa, w zasadzie jedyny męczący fragment trasy, więc tuż przed wioską chwilę odpocząłem na poboczu. Minąłem Kłopotowo, Piotrowice, Włościbórz. Przed kolejnym zjazdem na most na Parsęcie drugi baton (na liczniku 50 km) i ruszyłem dalej.
Za mostem była łagodna wspinaczka do wsi Bardy. Przez Bardy przejechałem błyskawicznie, wiatr w plecy i równa droga były moimi sprzymierzeńcami. W Dygowie zatrzymałem się na placu przy kościele, a następnie na boisku piłkarskim na szybkie fotki i ruszyłem w kierunku Ustronia Morskiego. Dotarłem tam przez Stojkowo, Kukinię i Kukinkę. Na stacji benzynowej w Ustroniu Morskim planowałem przerwę na obiad (obok stacji jest bar), ale bar był zamknięty, więc pojechałem do Sianożęt. Tam znalazłem otwartą restaurację. Na liczniku miałem już prawie 70 km, więc półgodzinna przerwa na zupkę się przydała. Ostatni odcinek do Kołobrzegu to już jazda nadmorską rowerową Velo Balticą. Trochę obawiałem się tłumu majówkowych turystów, ale do domu w Kołobrzegu dojechałem bez przeszkód, tylko dwa razy po drodze używając dzwonka.
Wiele razy przed tym wyjazdem zmieniałem plany. Ostatecznie postanowiłem dłużej pospać wykorzystując wolny dzień i dopiero przed godziną 12 wsiadłem do pociągu jadącego do Białogardu. W pociągu konduktor trochę kręcił nosem, bo rowerów było osiem, a miejsc im przypisanych tylko dwa, w dodatku miałem bilet miniturystyczny, ale nie miałem dokupionego do niego biletu na rower. W końcu jednak taki bilet mi sprzedał i pojechałem.
Do Białogardu dotarłem o 12:30 i najpierw podjechałem na Stare Miasto, zrobiłem parę fotek i wyruszyłem na moją trasę. Pierwszy etap prowadził do Karlina, do którego pojechałem drogą na zachód od Parsęty. Jeszcze w Białogardzie przekroczyłem ją tego dnia po raz pierwszy (z czterech). Początkowo jechałem drogą w kierunku Sławoborza, minąłem Łęczynko i Żabiniec, a następnie skręciłem w prawo na Nasutowo. Od tej pory jechałem nowym odcinkiem drogi rowerowej, która m.in. prowadziła mnie groblą między stawami w Kamosowie. Za Nasutowem były Garnki, skąd już tylko 5 km do Karlina. Jechało się bardzo dobrze.
W Karlinie zajrzałem na promenadę nad rzeką Radew, a następnie zrobiłem sobie mały przystanek na stacji benzynowej na małe zakupy. Na liczniku miałem przejechane 27 km. Podczas postoju zjadłem batona i drogą rowerową wzdłuż drogi wojewódzkiej 163, a następnie drogi powiatowej przez Brzeźno, Daszewo i Mierzyn dotarłem do granicy powiatu kołobrzeskiego. Niestety, na granicy powiatów droga rowerowa skończyła się, podobno jest plan samorządu do jej kontynuacji, ale na to musimy jeszcze poczekać.
We Wrzosowie zajrzałem na boisko piłkarskie, następnie przeciąłem DW 163 i po raz trzeci tego dnia (drugi był w Karlinie) przekroczyłem most na Parsęcie, bijąc przy okazji rekord prędkości tego wyjazdu. Za mostem była mała wspinaczka do Kłopotowa, w zasadzie jedyny męczący fragment trasy, więc tuż przed wioską chwilę odpocząłem na poboczu. Minąłem Kłopotowo, Piotrowice, Włościbórz. Przed kolejnym zjazdem na most na Parsęcie drugi baton (na liczniku 50 km) i ruszyłem dalej.
Za mostem była łagodna wspinaczka do wsi Bardy. Przez Bardy przejechałem błyskawicznie, wiatr w plecy i równa droga były moimi sprzymierzeńcami. W Dygowie zatrzymałem się na placu przy kościele, a następnie na boisku piłkarskim na szybkie fotki i ruszyłem w kierunku Ustronia Morskiego. Dotarłem tam przez Stojkowo, Kukinię i Kukinkę. Na stacji benzynowej w Ustroniu Morskim planowałem przerwę na obiad (obok stacji jest bar), ale bar był zamknięty, więc pojechałem do Sianożęt. Tam znalazłem otwartą restaurację. Na liczniku miałem już prawie 70 km, więc półgodzinna przerwa na zupkę się przydała. Ostatni odcinek do Kołobrzegu to już jazda nadmorską rowerową Velo Balticą. Trochę obawiałem się tłumu majówkowych turystów, ale do domu w Kołobrzegu dojechałem bez przeszkód, tylko dwa razy po drodze używając dzwonka.
Kategoria >50 km, >20 km, Pociąg, Poza powiat, Samotnie
- DST 102.39km
- Czas 04:57
- VAVG 20.68km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Setka na mecz
Sobota, 18 marca 2023 · dodano: 22.03.2023 | Komentarze 0
W planach na ten wypad nie było ani meczu, ani setki. W zasadzie nie było planu. Wstałem rano, zjadłem śniadanie, sprawdziłem prognozy pogody i postanowiłem pojechać w stronę Mielna, a jak daleko? Tak jak mi się zachce.
Wyruszyłem parę minut po godzinie 9. Wiatr wiał z południa, więc zakładając jazdę tam i z powrotem wzdłuż morza cały czas miało powiewać z boku. Nie wiedziałem na ile wystarczy mi mocy, więc zakładałem jazdę na wschód, a jak poczuję, że wystarczy to zawrócę. Od początku jechało się bardzo dobrze. Tempo było fajne, ruch na nadmorskiej Velo Baltice był niewielki, więc dość szybko minąłem Ustronie Morskie (tam krótka przerwa na molo przy przystani rybackiej w zasadzie tylko na łyk wody, by po godzinie i 10 minutach jazdy zameldować się przy latarni morskiej w Gąskach. Tam chwila odpoczynku i pojechałem dalej. Bez przystanku przejechałem przez Sarbinowo, w Chłopach, podobnie jak w Ustroniu, zajrzałem na chwilę na molo, następnie łyk wody przy pomniku 16. południka i po godzinie i 55 minutach od startu byłem już przy pomniku morsa na promenadzie w Mielnie. Zastanawiałem się co robić dalej. Wracać, a może jechać dalej na Łazy lub Koszalin. W decyzji pomógł kumpel, do którego zadzwoniłem. Wiedziałem, że jego syn gra tego dnia mecz w ramach piłkarskiej IV ligi w Koszalinie, a oni w kilka osób wybierali się ten mecz obejrzeć. Pojechałem więc do Koszalina.
Odcinek Mielno - Koszalin był najtrudniejszy. Fragment do Mścic to jazda na południe, czyli pod wiatr, dalej droga skręcała na południowy wschód, więc podmuchy też bardziej przeszkadzały niż pomagały. W końcu jednak dojechałem na stadion koszalińskiego Bałtyku, gdzie czekała mnie prawie 2-godzinna przerwa od jazdy na oglądanie meczu. Bałtyk Koszalin wygrał z Wybrzeżem Rewalskim Rewal 4:1, chłopaki poszli na parking do auta, a ja ruszyłem w drogę powrotną.
Na wyjeździe z Koszalina zrobiłem przystanek na Orlenie na herbatę i hodoga, po czym ruszyłem do Mielna. Powrót zaplanowałem tą samą drogą, którą jechałem przed południem. Tym razem droga do Mielna zleciała bardzo szybko, bo jechałem mając dość silny wiatr w plecy. W Mielnie tym razem się nie zatrzymywałem, podobnie jak w Chłopach. Planowałem dłuższy postój w Sarbinowie, licząc na jakąś otwartą restaurację, gdzie mógłbym zjeść obiad. Udało się, zupa gulaszowa dodała energii na dalszą jazdę i po kilkudziesięciu minutach przerwy obiadowej pojechałem dalej. Stanąłem jeszcze na chwilę w Ustroniu Morskim, gdzie zjadłem kupionego wcześniej batona i uzupełniłem wodę w bidonie, i już bez przeszkód dotarłem z powrotem do Kołobrzegu, do którego wróciłem przed godziną 18.
Ogólnie jechało się bardzo dobrze, spodziewałem się, że jestem w gorszej formie, a spokojnie dałbym radę przejechać jeszcze trochę kilometrów. Ostatecznie wyszły 102 km, co oznacza szóstą w życiu setkę, a drugą przejechaną samotnie. Była to też pierwsza moja setka przejechana w czasie kalendarzowej zimy, choć pogoda była już zdecydowanie wiosenna.
Trasa: Kołobrzeg - Sianożęty - Ustronie Morskie - Pleśna - Gąski - Sarbinowo - Chłopy - Mielenko - Mielno - Strzeżenice - Mścice - Koszalin i powrót tą samą drogą.
Przy przystani rybackiej w Ustroniu Morskim
Most na rzece Czerwonej za Ustroniem Morskim
Gąski
Chłopy
16. południk
Pomnik morsa w Mielnie
Na meczu w Koszalinie
Słońce jeszcze nie zaszło
Wyruszyłem parę minut po godzinie 9. Wiatr wiał z południa, więc zakładając jazdę tam i z powrotem wzdłuż morza cały czas miało powiewać z boku. Nie wiedziałem na ile wystarczy mi mocy, więc zakładałem jazdę na wschód, a jak poczuję, że wystarczy to zawrócę. Od początku jechało się bardzo dobrze. Tempo było fajne, ruch na nadmorskiej Velo Baltice był niewielki, więc dość szybko minąłem Ustronie Morskie (tam krótka przerwa na molo przy przystani rybackiej w zasadzie tylko na łyk wody, by po godzinie i 10 minutach jazdy zameldować się przy latarni morskiej w Gąskach. Tam chwila odpoczynku i pojechałem dalej. Bez przystanku przejechałem przez Sarbinowo, w Chłopach, podobnie jak w Ustroniu, zajrzałem na chwilę na molo, następnie łyk wody przy pomniku 16. południka i po godzinie i 55 minutach od startu byłem już przy pomniku morsa na promenadzie w Mielnie. Zastanawiałem się co robić dalej. Wracać, a może jechać dalej na Łazy lub Koszalin. W decyzji pomógł kumpel, do którego zadzwoniłem. Wiedziałem, że jego syn gra tego dnia mecz w ramach piłkarskiej IV ligi w Koszalinie, a oni w kilka osób wybierali się ten mecz obejrzeć. Pojechałem więc do Koszalina.
Odcinek Mielno - Koszalin był najtrudniejszy. Fragment do Mścic to jazda na południe, czyli pod wiatr, dalej droga skręcała na południowy wschód, więc podmuchy też bardziej przeszkadzały niż pomagały. W końcu jednak dojechałem na stadion koszalińskiego Bałtyku, gdzie czekała mnie prawie 2-godzinna przerwa od jazdy na oglądanie meczu. Bałtyk Koszalin wygrał z Wybrzeżem Rewalskim Rewal 4:1, chłopaki poszli na parking do auta, a ja ruszyłem w drogę powrotną.
Na wyjeździe z Koszalina zrobiłem przystanek na Orlenie na herbatę i hodoga, po czym ruszyłem do Mielna. Powrót zaplanowałem tą samą drogą, którą jechałem przed południem. Tym razem droga do Mielna zleciała bardzo szybko, bo jechałem mając dość silny wiatr w plecy. W Mielnie tym razem się nie zatrzymywałem, podobnie jak w Chłopach. Planowałem dłuższy postój w Sarbinowie, licząc na jakąś otwartą restaurację, gdzie mógłbym zjeść obiad. Udało się, zupa gulaszowa dodała energii na dalszą jazdę i po kilkudziesięciu minutach przerwy obiadowej pojechałem dalej. Stanąłem jeszcze na chwilę w Ustroniu Morskim, gdzie zjadłem kupionego wcześniej batona i uzupełniłem wodę w bidonie, i już bez przeszkód dotarłem z powrotem do Kołobrzegu, do którego wróciłem przed godziną 18.
Ogólnie jechało się bardzo dobrze, spodziewałem się, że jestem w gorszej formie, a spokojnie dałbym radę przejechać jeszcze trochę kilometrów. Ostatecznie wyszły 102 km, co oznacza szóstą w życiu setkę, a drugą przejechaną samotnie. Była to też pierwsza moja setka przejechana w czasie kalendarzowej zimy, choć pogoda była już zdecydowanie wiosenna.
Trasa: Kołobrzeg - Sianożęty - Ustronie Morskie - Pleśna - Gąski - Sarbinowo - Chłopy - Mielenko - Mielno - Strzeżenice - Mścice - Koszalin i powrót tą samą drogą.
Przy przystani rybackiej w Ustroniu Morskim
Most na rzece Czerwonej za Ustroniem Morskim
Gąski
Chłopy
16. południk
Pomnik morsa w Mielnie
Na meczu w Koszalinie
Słońce jeszcze nie zaszło
- DST 80.24km
- Czas 04:32
- VAVG 17.70km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Trzebiatowa do domu przez Rewal
Piątek, 24 lutego 2023 · dodano: 24.02.2023 | Komentarze 0
Długo rano walczyłem ze sobą czy jechać, prognozy pogody zniechęcały, ale skoro już wstałem przed 7 to stwierdziłem, że pojadę. Trasa też układana na bieżąco, jedno co było pewne od początku to start w Trzebiatowie i meta w Kołobrzegu.
O 8.30 wysiadłem z pociągu w Trzebiatowie, Tradycyjnie zajrzałem na rynek i wyjechałem z miasta DW103. Do Cerkwicy 12 km lekko pod górkę i mocno pod wiatr, więc trochę mnie ta masakra zmęczyła, no, ale skoro dałem radę pokonać ten najgorszy odcinek to potem już z górki. Dojechałem do Karnic, tam odbiłem na Rewal. W Śliwinie na Shellu małe rozczarowanie - nie mieli herbaty. W Rewalu próbowałem namierzyć jakąś tablicę z nazwą miejscowości do fotki, ale od strony Śliwina nie było, więc pojechałem pod Urząd Gminy. Dalej już było Niechorze i małe zakupy w Żabce.
W Niechorzu zaczęło lekko padać i deszcz towarzyszył mi już do końca. Na szczęście nie padało mocno, a wiatr miałem w plecy, więc praktycznie nie czułem z tego powodu dyskomfortu. Spokojnym tempem 17-18 km/h przejechałem leśny odcinek między Pogorzelicą i Mrzeżynem z krótkim postojem na punkcie widokowym na klifie. W Mrzeżynie kafejki w porcie pozamykane, więc pojechałem na herbatę do Żabki. Stamtąd już bardzo dobrze znana ścieżka rowerowa na Kołobrzeg.
W Rogowie trafiłem na akcję strażaków na jeziorze, przez Dźwirzyno przejechałem szybko, zatrzymując się tylko na łyk wody na punkcie widokowym, za to w Grzybowie zrobiłem dłuższą przerwę na herbatę i kawałek ciasta. Przerwa się przydała, tym bardziej, że akurat zaczęło mocniej padać. Końcówka drogi do domu beż żadnych przygód. Łącznie wyszło 80 km, z czego mniej więcej połowa przejechana w deszczu.
Trasa: Trzebiatów - Chomętowo - Cerkwica - Mojszewo - Karnice - Ninikowo - Śliwin - Rewal - Niechorze - Pogorzelica - Mrzeżyno - Rogowo - Dźwirzyno - Grzybowo - Kołobrzeg
O 8.30 wysiadłem z pociągu w Trzebiatowie, Tradycyjnie zajrzałem na rynek i wyjechałem z miasta DW103. Do Cerkwicy 12 km lekko pod górkę i mocno pod wiatr, więc trochę mnie ta masakra zmęczyła, no, ale skoro dałem radę pokonać ten najgorszy odcinek to potem już z górki. Dojechałem do Karnic, tam odbiłem na Rewal. W Śliwinie na Shellu małe rozczarowanie - nie mieli herbaty. W Rewalu próbowałem namierzyć jakąś tablicę z nazwą miejscowości do fotki, ale od strony Śliwina nie było, więc pojechałem pod Urząd Gminy. Dalej już było Niechorze i małe zakupy w Żabce.
W Niechorzu zaczęło lekko padać i deszcz towarzyszył mi już do końca. Na szczęście nie padało mocno, a wiatr miałem w plecy, więc praktycznie nie czułem z tego powodu dyskomfortu. Spokojnym tempem 17-18 km/h przejechałem leśny odcinek między Pogorzelicą i Mrzeżynem z krótkim postojem na punkcie widokowym na klifie. W Mrzeżynie kafejki w porcie pozamykane, więc pojechałem na herbatę do Żabki. Stamtąd już bardzo dobrze znana ścieżka rowerowa na Kołobrzeg.
W Rogowie trafiłem na akcję strażaków na jeziorze, przez Dźwirzyno przejechałem szybko, zatrzymując się tylko na łyk wody na punkcie widokowym, za to w Grzybowie zrobiłem dłuższą przerwę na herbatę i kawałek ciasta. Przerwa się przydała, tym bardziej, że akurat zaczęło mocniej padać. Końcówka drogi do domu beż żadnych przygód. Łącznie wyszło 80 km, z czego mniej więcej połowa przejechana w deszczu.
Trasa: Trzebiatów - Chomętowo - Cerkwica - Mojszewo - Karnice - Ninikowo - Śliwin - Rewal - Niechorze - Pogorzelica - Mrzeżyno - Rogowo - Dźwirzyno - Grzybowo - Kołobrzeg
Kategoria >50 km, >20 km, Pociąg, Poza powiat, Samotnie
- DST 78.83km
- Czas 04:28
- VAVG 17.65km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Kross Trans 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Koszalińska wąskotorówka... na rowerze
Sobota, 10 września 2022 · dodano: 12.09.2022 | Komentarze 0
To był udany dzień :) 79 km przejechane na rowerze, zdobyta gmina Bobolice (69. na koncie), bardzo fajna przejażdżka koszalińską wąskotorówką z Rosnowa do Koszalina.
Miało być za tydzień, ale na dziś były lepsze prognozy pogody, a przypadkiem trafił się wolny dzień. Prognozy prognozami, ale od Tychowa do Rosnowa jechałem w deszczu... Zresztą, od Koszalina do Mielna też. W Mielnie obiad, w czasie którego przestało w końcu padać i można było normalnie jechać do domu.
Wystartowałem ze stacji PKP w Tychowie. W mieście zajrzałem na chwilę na plac dożynkowy i na cmentarz, na którym znajduje się największy w Polsce głaz narzutowy Trygław. Dalej pojechałem szosą w kierunku Bobolic, z której po paru kilometrach odbiłem w lewo na Tyczewo. Sam przejazd przez Tyczewo po mokrym bruku niezbyt komfortowy, ale ogólnie jazda przez lasy w okolicach Tychowa, nawet mimo niezbyt mocnego na szczęście deszczu, całkiem przyjemna. Przed Świelinem wjechałem do gminy Bobolice, której nie miałem jeszcze zaliczonej. Ze Świelina pojechałem szutrowym skrótem do Krępy, minąłem budowę drogi S11 i dojechałem do Rosnowa pół godziny przed odjazdem wąskotorówki.
Przejazd kolejką do Koszalina potrwał mniej więcej godzinę. W Koszalinie dalej padało i tak do Mielna. W Mielnie zatrzymałem się na obiad, a następnie Velo Balticą wróciłem do domu, w końcówce już nieco zmęczony.
Trasa I: Tychowo - Tyczewo - Świelino - Krępa - Rosnowo
Trasa II: Koszalin - Mścice - Strzeżenice - Mielno - Mielenko - Chłopy - Sarbinowo - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Miało być za tydzień, ale na dziś były lepsze prognozy pogody, a przypadkiem trafił się wolny dzień. Prognozy prognozami, ale od Tychowa do Rosnowa jechałem w deszczu... Zresztą, od Koszalina do Mielna też. W Mielnie obiad, w czasie którego przestało w końcu padać i można było normalnie jechać do domu.
Wystartowałem ze stacji PKP w Tychowie. W mieście zajrzałem na chwilę na plac dożynkowy i na cmentarz, na którym znajduje się największy w Polsce głaz narzutowy Trygław. Dalej pojechałem szosą w kierunku Bobolic, z której po paru kilometrach odbiłem w lewo na Tyczewo. Sam przejazd przez Tyczewo po mokrym bruku niezbyt komfortowy, ale ogólnie jazda przez lasy w okolicach Tychowa, nawet mimo niezbyt mocnego na szczęście deszczu, całkiem przyjemna. Przed Świelinem wjechałem do gminy Bobolice, której nie miałem jeszcze zaliczonej. Ze Świelina pojechałem szutrowym skrótem do Krępy, minąłem budowę drogi S11 i dojechałem do Rosnowa pół godziny przed odjazdem wąskotorówki.
Przejazd kolejką do Koszalina potrwał mniej więcej godzinę. W Koszalinie dalej padało i tak do Mielna. W Mielnie zatrzymałem się na obiad, a następnie Velo Balticą wróciłem do domu, w końcówce już nieco zmęczony.
Trasa I: Tychowo - Tyczewo - Świelino - Krępa - Rosnowo
Trasa II: Koszalin - Mścice - Strzeżenice - Mielno - Mielenko - Chłopy - Sarbinowo - Gąski - Pleśna - Ustronie Morskie - Sianożęty - Kołobrzeg
Kategoria >50 km, >20 km, Gminobranie, Pociąg, Poza powiat, Samotnie