Info

avatar Jestem Tomasz z Kołobrzegu. Od 2009 roku przejechałem na rowerze 14200.74 kilometrów. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Poprzednie lata

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats bikestats.pl

2010
button stats bikestats.pl

2009
button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomikg.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>20 km

Dystans całkowity:11026.95 km (w terenie 8.13 km; 0.07%)
Czas w ruchu:565:43
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:250
Średnio na aktywność:44.11 km i 2h 19m
Więcej statystyk
  • DST 35.18km
  • Czas 02:07
  • VAVG 16.62km/h
  • VMAX 28.50km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy raz za miasto

Sobota, 2 lutego 2013 · dodano: 04.02.2013 | Komentarze 0

W sobotę po raz pierwszy w tym roku wyjechałem na rowerze poza granice Kołobrzegu. Chętnych do towarzystwa nie było, więc pojechałem sam. Tempo spacerowe, z początku trochę mocniejsze, potem słabsze, a po powrocie do Kołobrzegu bardziej przypominające tempo piechura ;) Duża wilgotność powietrza, temperatura +4 stopnie, mniej więcej w połowie trasy przez kilka minut lekka mżawka. Pierwszy postój po przejechaniu 25 km, potem jeszcze kilka przerw krótszych i dłuższych, głównie na rozmowy telefoniczne. Łącznie wyszło 35 km.

Trasa przejazdu: Kołobrzeg - Korzystno - Stary Borek - Nowogardek - Głowaczewo - Dźwirzyno - Grzybowo - Kołobrzeg.

mapa:


na zdjęciu droga wśród pól między Starym Borkiem i Nowogardkiem
Kategoria >20 km, Samotnie


  • DST 59.22km
  • Czas 03:23
  • VAVG 17.50km/h
  • VMAX 28.10km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ścieżka rowerowa szlakiem kolejki wąskotorowej

Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 0

Wschodnia część ścieżki rowerowej po dawnej linii wąskotorowej zaliczona. O 7:50 pojechaliśmy z Michałem pociągiem do Daszewa, skąd już na rowerach pojechaliśmy dalej. W Brzeźnie (2 km trasy) wjechaliśmy na w/w ścieżkę rowerową. W Karlinie zaopatrzyliśmy się na stacji benzynowej (jedyny otwarty sklep na całej trasie) i ruszyliśmy dalej. Tuż przed Lubiechowem minęliśmy most na Parsęcie (8 km), dalej jechaliśmy wśród pól, omijając kolejne wioski. Trasa ścieżki została bardzo dobrze wytyczona, w zasadzie tylko w Pobłociu Wielkim zahaczyliśmy o wioskę. W końcu dotarliśmy do Gościna (23 km). Tam trzeba przebić się główną drogą przez miasto (chyba jedyny minus przejechanego odcinka). Wzdłuż głównej drogi dojechaliśmy do Ząbrowa (29 km), gdzie ścieżka skręciła na zachód w kierunku Charzyna. Przejechaliśmy przez tą miejscowość (32 km) i dalej ścieżka zaprowadziła nas do lasu charzyńskiego, z którego wyjechaliśmy przy DW 102 (36 km). Stamtąd Gmina Kołobrzeg wytyczyła szlak rowerowy "nad morze", który prowadzi do Grzybowa. Do Korzystna jedzie się nawierzchnią szutrową, z momentami bruku (Przećmino). W Przećminie (38 km) mała przygoda z miejscowymi psami, na szczęście ani my nie ucierpieliśmy, ani psy ;) Michał jednak zapowiedział, że nigdy więcej rowerem przez tę wioskę nie pojedzie. W Korzystnie (41 km) wróciliśmy na asfalt, którym dotarliśmy do Grzybowa (43 km), a z niego nadmorską ścieżką rowerową do Kołobrzegu. Cały przejazd zajął nam ok. 3,5 godziny. Ogólnie ścieżka bardzo dobrze wykonana, na całej długości równy asfalt, choć drażnią znaki "STOP" na każdym skrzyżowaniu z polną/lesną drogą, często co kilkadziesiąt metrów. Do "zaliczenia" pozostały nam jeszcze odcinki Gościno - Dargocice oraz Gościno - Jez. Popiel k. Rymania.

  • DST 26.99km
  • Czas 01:33
  • VAVG 17.41km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chojnice - dzień III (powrót)

Piątek, 28 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 0

Pora wracać do domu. O 11 opuściłem hotel, ale że miałem jeszcze dużo czasu do pociągu (odjeżdżał o 15:29) zajrzałem na rynek. Trzeba przyznać, że centrum miasta w Chojnicach ma swój urok. Pokręciłem się odrobinę po rynku, zjadłem obiad i pojechałem na dworzec.

Pociągiem dojechałem do Szczecinka, ale wiedziałem, że stamtąd muszę kawałek drogi podjechać rowerem, ze względu na kolejową komunikację autobusową między Dalęcinem i Iwinem. Zamiast siedzieć bezczynnie godzinę w Szczecinku już stamtąd ruszyłem do Iwina.

Przejazd przez miasto był wbrew moim obawom dość spokojny. Nie znam miasta i nie byłem momentami pewien czy dobrze jadę, ale udało się wyjechać ze Szczecinka bez błądzenia. Początkowo jechałem drogą wojewódzką w kierunku Barwic, ale za Trzesieką (dzielnica Szczecinka) odbiłem w prawo na Grzmiącą. Po zjechaniu z głównej drogi aż sam się uśmiechnąłem do siebie. Główna droga, którą jechałem do tej pory była zatłoczona i dziurawa, szczególnie na skraju jezdni, z kolei boczna droga była szeroka, równa i przede wszystkim pusta.

Minąłem Parsęcko, a następnie Radomyśl, czyli ostatnią miejscowość przed Iwinem. Droga cały czas była bardzo dobra, a za Radomyślem otrzymałem nagrodę - ponad kilometrowy zjazd, na którym moja prędkość nie spadała poniżej 35 km/h. Tam właśnie ustanowiłem rekord prędkości całego wyjazdu - 41,4 km/h.

Przed samym Iwinem nawierzchnia lekko się zepsuła (zjechałem z drogi na Grzmiącą na mniejszą w kierunku Wierzchowa) i prowadziła lekko pod górę, ale jechało się w miarę dobrze, mimo zakwasów po wczorajszej wycieczce. W Iwinie na stacji pojawiłem się o 17:50 - pół godziny przed odjazdem pociągu do Kołobrzegu.

Na koniec jeszcze dokręciłem 2,5 km z dworca do domu, do którego dotarłem o 20.



  • DST 120.06km
  • Czas 07:19
  • VAVG 16.41km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chojnice - dzień II (pierwsza setka!)

Czwartek, 27 września 2012 · dodano: 27.09.2012 | Komentarze 0

Do Chojnic przyjechałem w jednym celu. Umówiliśmy się z Kubą na całodniową wycieczkę rowerową. Celem była pierwsza setka w życiu, moja życiówka wynosiła do tej pory 88 km, Kuby 60 km. Pojechał z nami jeszcze Paweł - kolega Kuby, on także nie miał jeszcze na koncie setki.

Rower podczas pobytu w Chojnicach przechowuję u Kuby w garażu. Ok. 8 rano podjechał po mnie samochodem do hotelu i razem pojechaliśmy po rowery. Spod jego domu wyruszyliśmy ok. 8:30, pojechaliśmy po Pawła i dalej ruszyliśmy w trójkę.

Z miasta wyjechaliśmy ul. Lichnowską, przejechaliśmy wiadukt nad obwodnicą Chojnic i przez wsie Lichnowy i Ostrowite dotarliśmy do Silna. Tam krótki postój na zakupy i pojechaliśmy dalej. Granicę województw pomorskiego i kujawsko-pomorskiego przekroczyliśmy jadąc nowym asfaltem wzdłuż brzegu Jeziora Wysockiego. Za Wysoką pokonaliśmy trudny (przynajmniej dla nas) podjazd do Raciąża i wjechaliśmy do tej miejscowości.

Z Raciąża skierowaliśmy się na Nadolną Karczmę, przejechaliśmy most na Brdzie i dotarliśmy do Zapędowa. Tam opuściliśmy asfalt i leśnymi drogami dojechaliśmy do Wielkiego Kanału Brdy, a potem wzdłuż jego brzegu do akweduktu w Fojutowie. Ta niezwykła budowla została ukończona w 1849 roku, a jej ostatni remont miał miejsce 10 lat temu. Krzyżują się tam wody Czerskiej Strugi i Wielkiego Kanału Brdy. Spędziliśmy tam pół godziny, zwiedzając akwedukt i podziwiając widoki z wieży obserwacyjnej, a następnie udaliśmy się w stronę Czerska.

Leśną drogę opuściliśmy przy jej połączeniu z DW 237 nad jeziorem Świdno. Do Czerska wjechaliśmy drogą wojewódzką. W międzyczasie pogoda się zepsuła i zaczął lekko kropić deszcz. Początkowo uznaliśmy to za ulgę, bo było dość ciepło, ale z czasem zaczął nam już przeszkadzać. Kolejny postój urządziliśmy na rynku w Czersku, gdzie odrobinę się posililiśmy, przy wciąż padającym deszczu. Wtedy wyciągnąłem z sakwy kurtkę przeciwdeszczową, której praktycznie nie zdejmowałem już do końca wycieczki.

Kolejnym celem było Wiele, w którym z Kubą rok temu uczestniczyliśmy w zlocie uczestników internetowej gry Klubowa Liga Typerów. Droga do Wiela to był najgorszy odcinek podczas całego dnia. Jechaliśmy pod dość silny wiatr przy padającym coraz mocniej deszczu. W końcu postanowiliśmy odpuścić i schroniliśmy się pod wiatą przystanku autobusowego przy wsi Dębowiec. Spędziliśmy tam 10 minut, ale pogoda nie poprawiała się, więc pojechaliśmy dalej.

Po krótkiej wizycie w Wielu skręciliśmy na południowy zachód, chcąc przez las dojechać do Brus. Deszcz na szczęście przestał padać, więc jechało się całkiem przyjemnie. Co prawda wiatr zmienił kierunek i wiał z zachodu, ale w lesie aż tak bardzo to nie przeszkadzało. Byliśmy jednak już mocno zmęczeni jazdą, w dodatku odezwał się głód (śniadanie jedliśmy przed 8). W Kosobudach powrócił asfalt, a wraz z nim pojawiła się ścieżka rowerowa, którą dotarliśmy do Brus. Tam zatrzymaliśmy się na około godzinę w pizzerii, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę korzystając z DW 236. Jechaliśmy nią do miejscowości Drzewicz. Momentami znów padało, ale niezbyt intensywnie, w dodatku przelotnie. W Drzewiczu przekroczyliśmy po raz drugi dziś Brdę, a następnie skręciliśmy w lewo w las do Parku Narodowego Borów Tucholskich.

Paweł wyczytał, że potrzebujemy biletów, ale nie było gdzie ich kupić, więc nie zawracaliśmy sobie tym głowy. Jechaliśmy przez PN czarnym szlakiem rowerowym wzdłuż ciągu jezior. Przy jednym z nich (Jez. Krzywce Małe) na licznikach pojawiło się 100 km, zatem pierwsza w życiu setka została zdobyta.

Po wyjeździe z PN asfaltem pojechaliśmy do Charzyków, tam zajrzeliśmy na promenadę pieszo-rowerową nad Jez. Charzykowskim, zrobiliśmy drobne zakupy i wróciliśmy do Chojnic.

W hotelu byłem ok. godz. 19. Przebrałem się, odświeżyłem i podjechaliśmy z Kubą do jego domu zostawić rowery. Pod jego domem na liczniku miałem dokładnie 119,89 km, więc zrobiłem małe kółeczko po osiedlu, dociągając do 120 km.

Zdjęcia:
https://plus.google.com/u/0/photos/110509487921662818971/albums/5797244661559621569

Mapa:


  • DST 27.07km
  • Czas 01:18
  • VAVG 20.82km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pękł tysiąc!

Poniedziałek, 17 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0

W końcu znalazło się trochę czasu na rowerowy trening. Wyjechałem z domu o 16:10. Na 18:00 byłem umówiony na orliku w Radzikowie, więc miałem sporo czasu. Ulicami miasta dostałem się na dzielnicę zachodnią, skąd nadmorską drogą rowerową dotarłem do Grzybowa.

Z Grzybowa skierowałem się na Stary Borek, gdzie czekał mnie najgorszy fragment trasy - 150 metrów podjazdu i ok. 300 metrów zjazdu po nierównym bruku. Nieźle mnie tam wytrzęsło. Odcinek ze Starego Borku do Korzystna i sama jazda przez Korzystno to dość szybkie tempo (do 30 km/h), dzięki czemu na orlika w Radzikowie dotarłem w 50 minut.

Na miejscu spojrzałem na licznik, pokazywał 19,1 km, co oznacza, że w tym właśnie miejscu osiągnąłem równy tysiąc przejechanych kilometrów od początku roku!

Na orliku spędziłem ok. godzinę obserwując trening 10-latków z Akademii Piłkarskiej Kotwica Kołobrzeg, po czym ruszyłem w stronę domu. Po drodze zajrzałem jeszcze na 5 minut na stadion (trenowały tam starsze grupy Akademii) i do domu dotarłem chwilę przed godziną 19.

Kategoria >20 km, Samotnie


  • DST 45.58km
  • Czas 02:14
  • VAVG 20.41km/h
  • VMAX 31.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Gąsek

Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 0

Wycieczka z kuzynem do Gąsek z wizytą na latarni morskiej.

  • DST 88.12km
  • Czas 04:27
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejna życiówka

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 0

Szczecinek - Żółtnica - Czarne - Międzybórz - Biały Bór - Wierzchowo - Iwin

Wyjechałem z domu o 7 rano, pojechałem na dworzec. Tam kosmiczna kolejka do kasy, więc postanowiłem bilet kupić w pociągu. Na szczęście obyło się bez opłaty 8 zł za wystawienie biletu przez konduktora.

O 9.30 wysiadłem w Szczecinku i od razu skierowałem się w stronę wyjazdu z miasta w stronę Żółtnicy. Jechało się dobrze, choć od początku przeszkadzał mi szwankujący przedni hamulec. Minąłem Buczek (3-4 eleganckie domy z ogromnymi ogrodami), następnie Żółtnicę i dotarłem do miejscowości Drawień. Mała wioska, ale z dużym, dość skomplikowanym skrzyżowaniem. Chwilę pobłądziłem, popytałem miejscowych i znalazłem się na właściwej ścieżce do Czarnego. Po 2-3 kilometrach przejechałem przez mostek na rzece Gwdzie, a tuż za nim minąłem nieoznakowaną granicę pomiędzy województwem zachodniopomorskim i pomorskim. To moja pierwsza granica województw przejechana na rowerze!

Do Czarnego jechałem spokojną okolicą, pusta droga pozwalała się rozpędzić, a teren dookoła przypominał mi toruński poligon, po którym wielokrotnie spacerowałem jako dziecko. Nie zdziwiłem się więc zbytnio, gdy tuż przed wjazdem do miasta zobaczyłem za plecami tablicę "Poligon wojskowy".

W Czarnem zatrzymałem się na chwilę pod Biedronką, po pierwsze - by zerknąć na mapę i zaplanować przejazd przez miasto i wyjazd z niego, a po drugie - by napić się wody i chwilę odpocząć od upału, temperatura powierza przekroczyła już dawno 30 stopni w cieniu, do tego na niebie nie było nawet jednego małego obłoczka.

Po krótkim postoju przejechałem przez most na rzece Czernicy (dopływ Gwdy), zrobiłem zdjęcie na placu w centrum Czarnego przy pomniku postawionym na cześć Jana Pawła II i drogą wojewódzką 202 wyjechałem z miasta w kierunku Rzeczenicy.

2 kilometry jazdy pustą o tej porze wojewódzką to chyba najlepszy odcinek jakim jechałem tego dnia. Równy asfalt, praktycznie zero samochodów. Tuż za Wronkowem skręciłem w lewo, na drogę regionalną do Sporysza. Tu też jechało się dość dobrze, choć droga była wąska, a nawierzchnia już nie tak dobra jak na wojewódzkiej. W Międzyborzu (bardzo ładna miejscowość - równa szeroka droga, zadbane chodniki i posesje, szkoła, kościół i oddział poczty) przejechałem przez most na Białej (dopływ Czernicy) i tuż za nim skręciłem w lewo, w drogę szutrową przez las.

Od początku jechało się dość często, bo w wielu miejscach na drodze było dużo piachu. Mniej więcej w połowie drogi (celem był dojazd do drogi krajowej 25) zrobiłem chwilę przerwy na miejscu postojowym. Co ciekawe, w lasach Nadleśnictwa Czarne nawet na leśnych drogach co kilka kilometrów można znaleźć takie miejsca, na których można usiąść przy stoliku i odpocząć.

W końcu ten męczący odcinek miałem za sobą i wjechałem na "krajówkę". Najbardziej nie lubię jazdy zatłoczoną drogą główną bez pobocza, ale w końcu ten 12-kilometrowy odcinek miałem za sobą.

W Białym Borze zrobiłem sobie kilkanaście minut przerwy w cieniu sklepu. Uzupełniłem zapasy wody i ruszyłem w stronę Wierzchowa. Po niespełna godzinie dotarłem do Starego Wierzchowa. Tam spędziłem trzy godziny na zaproszenie koleżanki ze studiów i jej rodziny.

Ok. 16.45 ruszyłem w kierunku stacji kolejowej w Iwinie. Ten 17-kilometrowy odcinek pokonałem w 45 minut i po godzinnym czekaniu na pociąg wróciłem do domu.

Nowe gminy: Szczecinek - miasto, Czarne, Rzeczenica, Biały Bór



  • DST 46.49km
  • Czas 02:09
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 32.10km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mrzeżyno

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 0

Wczoraj byłem w Ustroniu Morskim, więc dziś pojechałem w drugą stronę - do Mrzeżyna. Wyjechałem z domu o 16.45. Po dziesięciu minutach dojechałem do stadionu, gdzie powoli zbierali się piłkarze przed treningiem. Chwilę porozmawiałem z trenerem i pojechałem dalej.

Jechało się bardzo dobrze, tempo rzadko spadało poniżej 25 km/h. szybko przejechałem ścieżką wzdłuż Grzybowa i dalej do Dźwirzyna. Samo Dźwirzyno to droga przez mękę, czyli setki turystów na drodze rowerowej, choć po drugiej stronie ulicy jest szerszy wygodny chodnik... Bez dzwonka nie ma co się tam pchać.

Za Dźwirzynem już spokojnie, więc znów szybkim tempem ruszyłem do Mrzeżyna. Szybko minąłem Rogowo i 2-kilometrowy odcinek jazdy płytami betonowymi, i dotarłem do celu wycieczki. Tam pojechałem do sklepu, by zaopatrzyć się w wodę. Pod sklepem stan licznika wskazywał dokładnie 22,5 km, przejechane w 56 minut. Średnie tempo wynosiło ponad 23 km/h.

Po krótkiej przerwie przy sklepie ruszyłem w drogę powrotną. Szybko się przekonałem, że będzie trudniej. Teraz jechałem pod wiatr, który w dodatku złośliwie zaczął wiać znacznie mocniej niż kilkanaście minut wcześniej. Odcinek do Rogowa był ciężki, przez Rogowo przejechałem tempem niemal spacerowym (ok. 18 km/h). Dalej było nieco lepiej i dość szybko dotarłem do Dźwirzyna. Tu wiało już mniej, ale liczba pieszych na ścieżce wzrosła chyba trzykrotnie.

Gdy w końcu się przez nich przedarłem byłem już dość zmęczony (jednak 2,5 tygodnia przerwy zrobiło swoje), mimo to utrzymywałem tempo 20-21 km/h, momentami jeszcze przyspieszając. Dopiero ostatnie 4 km zwolniłem, do Kołobrzegu wjechałem spacerkiem, zatrzymałem się na końcówkę treningu piłkarzy na stadionie i dowlokłem się do domu, jadąc przez miasto 17 km/h.

  • DST 28.40km
  • Czas 01:17
  • VAVG 22.13km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ustronie Morskie

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 0

Po 2,5-tygodniowej przerwie, spowodowanej załamaniem pogody i jej efektem w postaci mocnego przeziębienia, od razu gdy poczułem się lepiej, wsiadłem na rower. Na rozruszanie pojechałem do Ustronia Morskiego i z powrotem, może trasa mało wyszukana, ale chodziło o sprawdzenie, jak wyglądam kondycyjnie po tej przerwie.

Wyjechałem z domu około 16:15. Na ścieżce rowerowej do Ustronia cały czas ręka na hamulcu, co chwilę trafiała się grupka turystów, akurat wracająca z plaży lub rowerzyści-turyści, "pędzący" z zawrotną prędkością ślimaka polnego.

Tradycyjnie, jak zawsze w sezonie, gdy ujrzałem pierwsze zabudowania Sianożęt zjechałem ze ścieżki na szosę. Tam można było spokojnie popedałować w miarę pustą drogą. Ciąg pieszo-rowerowy wzdłuż plaży takiej swobody już nie dawał.

Do Ustronia dotarłem po 35 minutach jazdy. 5 minut odpoczynku i ruszyłem w drogę powrotną. Jazda drogami po Ustroniu w sezonie letnim to koszmar. Jedziesz ulicą nie szybciej niż marne 16-17 km/h, bo przed tobą wlecze się zawalidroga w postaci luksusowego BMW, Mercedesa, czy innego cuda z Warszawki, Wrocka, czy jakiś inny "miastowy", który musi się polansować na wiosce...

W Sianożętach ponownie wjeżdżam na ścieżkę rowerową, którą wracam do Kołobrzegu praktycznie bez przeszkód, nie licząc gościa, który wyskoczył mi prawie pod koła na mostku w ekoparku, gdy mijałem się z innymi rowerzystami.

Do domu dotarłem przed 18.
Kategoria >20 km, Samotnie


  • DST 45.86km
  • Czas 02:16
  • VAVG 20.23km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon X1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Gąsek

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 0

Dziś po pracy wybraliśmy się z Michałem do Gąsek. Spotkaliśmy się przed hotelem Marine o 17 i pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża.

Na ścieżce rowerowej dużo rowerzystów, widać, że rozpoczął się sezon. Nieco spokojniej było między Podczelem a Sianożętami, ale w samych Sianożętach zjechaliśmy ze ścieżki na asfalt, bo co chwilę pod kołami mieliśmy tłumy plażowiczów.

Za Ustroniem Morskim w końcu ochłonęliśmy od turystów i spokojnie dotarliśmy do Gąsek. Tam zrobiliśmy ok. pół godziny przerwy przy latarni morskiej na lody i coś do picia, Michał wszedł na wieżę latarni (ja byłem już dwa razy) i wróciliśmy.

W drodze powrotnej w zasadzie bez przygód, tylko w Ustroniu jakiś Krakus wlókł się samochodem 20 km/h i mocno nas zwalniał, a przed Podczelem Michał postanowił pościgać się z małolatami, którzy nie chcieli nas przepuścić na ścieżce, choć wlekli się strasznie. W domu byłem o godz. 20.